piątek, 5 grudnia 2014

Cierpliwość...cecha, o której ewidentnie moi rodzice zupełnie zapomnieli w trakcie aktu tworzenia mojej osoby (wciąż, mimo 27 lat wierzę, że wszystko zaprogramowali) . Patrząc wstecz nigdy nie należałam do osób szczególnie cierpliwych, zawsze na wszelkiego rodzaju niespodzianki czekałam z wypiekami na twarzy, wierceniem, chodzeniem od okna do okna, a gdy niespodzianka przedłużała się w czasie starałam się wymóc na sprawcy tejże ujawnienie czego dotyczy. Będąc dziecięciem (świadomym w pełni, że św. Mikołaj to tata lub wujek) w okresie przedświątecznym przeszukiwałam skrzętnie centymetr po centymetrze dom w poszukiwaniu ukrytych prezentów. Moi rodzice zatem osiągnęli mistrzostwo w ukrywaniu wszystkich przewidzianych dla mnie podarków i do dziś podziwiam ich za ogromną kreatywność w tej kwestii.
Nic więc dziwnego, że w momencie kiedy moje życie właśnie teraz zmienia się o 180 stopni, ostatnią rzeczą jaką można powiedzieć na mój temat to to, że jestem cierpliwa. A zmiany są ogromne i rosną z każdym dniem. Sprawiają we mnie niemal ból emocjonalny, który związany jest ewidentnie z tym, że nawet moja wyobraźnia wysiada, gdy próbuję ogarnąć co się ze mną i wokół mnie dzieje.  Aktualnie zmiany te związane są z pewną małą osóbką, która postanowiła zrobić niespodziankę swoim potencjalnym rodzicom i wyprzedziła ich plany zanim zdążyli się zorientować, "że coś się dzieje". To już wiemy, oto jest i mocnymi kopniakami daje znać, że istnieje, że rośnie i wkrótce z głośnym krzykiem (mam nadzieję) zmaterializuje się w naszych ramionach.
No i oto ja- matka wkrótce jak zwykle wspinam się na szczyt swojej niecierpliwości i zatruwam innym życie, no bo jak to będzie? Jaka ona będzie? Jak się będzie uśmiechała? Jaki będzie miała głos? Będzie bardziej podobna do mnie czy może do swojego taty? Kto mi odpowie?
Dwa miesiące...wieczność. Jakim cudem wytrzymałam 7? Do dziś jest do dla mnie zagadka. I pewnie wszyscy zgodnie stwierdzą, że zwariowałam (i będą mieli w 100% rację), ale według mnie ciąża u kobiety (zwłaszcza pierwsza) powinna trwać fizjologicznie 6 miesięcy maksymalnie. Byłoby bezpieczniej dla przyszłej matki i jej bliskich :)

Ps. Zawsze myślałam o tym, by założyć bloga, ot tak by oczyścić od czasu do czasu swoje zwoje od natrętnych myśli, dziś nastał ten wiekopomny moment. Za swoje wypociny serdecznie przepraszam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz